Taki minimalizm, jak to każdy środek silnie uzależniający (ktoś powiedział, że nałogi są złe?) potrafi dopaść niespodziewanie – w szafie, w głowie, w lesie, w warzywniaku, w kuchni i w sypialni : )
Idę z rzeką.
Woda myśli za mnie*.
Haiku kulinarne to muffinki. Każdy doświadczony łasuch wie, że jak trzeba szybko, łatwo, słodko, cudownie i z pustej lodówki to jest to jedyne słuszne rozwiązanie. Robi się je w sekund pięć, praktycznie zupełnie z niczego i bez żadnych umiejętności. Trochę pobełtać i gotowe. Minimum pracy maksimum efektu. I najważniejsze, że po dwudziestu minutach, z tacą pełną słodkości można już przejść do sypialni, aby oddawać się nałogowi minimalizmu w podwójną rozkoszą : )
Chorując w podróży –
Nad suchym wrzosowiskiem
Wędrują sny.*
A w sypialni… jak dla zabieganych i umęczonych to tylko poezja. W zwykły dzień, gdy brak czasu na czytanie grubaśnych powieści wystarczy jeden wiersz na dobranoc (no dobrze, niech będą trzy) i myśli nakarmione, a wyobraźnia syta. Minimum literek, maksimum treści. W przypływach superminimalizmu tylko haiku. Bez przegadania, do podgryzania, wieczorową porą.
Koniec roku –
Wszystkie kąty
Tego niestałego świata
Zamiecione.*
– – – – – – – –
Ps. Muffinki gruszkowo-imbirowe:
W jednym naczyniu mieszamy suche: 250 g mąki, 2 łyżeczki proszku do pieczenia, 150g cukru, 75g brązowego cukru, 1 łyżeczkę imbiru. A w drugim mokre: 140 ml śmietany, 125 ml oleju, 1 łyżka miodu, 2 jajka. Potem mieszamy krótko jedno z drugim i dodajemy ok. 2-3 gruszki pokrojone w drobną kostkę.
Powstałe lepkie mazidło wlewamy do kokilek lub do formy muffinkowej. Posypujemy trochę brązowym cukrem. W temp. 200 st. pieką się ok. 20-25 minut. Jedzone na ciepło są nieprzyzwoicie dobre : )
Przepis z “Nigella Express”. (Tak, tak, bogini kuchni we własnej osobie).
* Haiku: 1. Bob Boldman, 2. Basho, 3. Basho, z tomiku „Haiku” Czesława Miłosza.