Podlasie Nadbużańskie – atrakcje w stylu slow travel

W poszukiwaniu spokoju, wyciszenia, bycia tu i teraz, ucieczki od tłumów, obowiązków, pędu dnia codziennego – tym razem padło na Podlasie, krainę mi nieznaną, nieoczywistą, rozmytą w marzeniach. Wyłaniającą się jakby z dziecięcego snu. Czy nam się udało? Oceńcie sami!

 

Po pierwsze, wyjątkowy nocleg w pałacu

Slowlife lubi wyjątkowe połączenia kameralności, natury, spokoju i wyjątkowych detali. Zatrzymaliśmy się więc w przepięknym, odrestaurowanym pałacu, w którym po długich wędrówkach czuliśmy ducha dawnego Podlasia. Wyobraźnia to potężne narzędzie. Już przejeżdżając po raz pierwszy przez starą bramę pałacu w Cieleśnicy wiedzieliśmy, że ten pobyt będzie wyjątkowy, a nasza podlaska przygoda zaczyna się właśnie tu i teraz. W wiosce z jednej strony dominują budynki starej gorzelni i zabudowania folwarczne, a z drugiej – przepięknie odrestaurowany pałac, z wielką uwagą poświęconą detalom. Historia miejscowości sięga aż 1526 roku, w którym to rodzina Cieleśnickich założyła tu folwark. Pałac powstał w XIX wieku według projektu Antonio Corazziego. W latach 20. XX wieku do folwarku dobudowano gorzelnię, młyn parowy, cegielnię i elektrownię. Po wojnie Pałac Cieleśnica pełnił różne funkcje, a obecnie jest butikowym hotelikiem ze strefą spa, wielkim ogrodem, letnią kuchnią ogrodową, niezwykłą, romantyczną oranżerią, stawem i pyszną slowfoodową kuchnią… Miejsce idealne do prawdziwego odpoczynku.

Po drugie, slow food

Kwintesencją slowlifowego wyjazdu jest… kuchnia. Z radością stwierdziliśmy, że na Podlasiu króluje slowfood. Wszędzie jedliśmy pysznie, lokalnie, wyjątkowo! W Cieleśnicy urzekła nas kuchnia oparta na plonach z przypałacowego ogrodu, z którego, nota bene, można korzystać i podjadać pyszności prosto z krzaczka. Podczas wędrówek zaglądaliśmy do gospód i oberży, próbując lokalnych specjałów. Podlaska kuchnia jest prosta, a jej magia tkwi w świeżości i lokalności. Pyszne pielmieni, pierogi, kartacze, babki ziemniaczane, pachnące sękacze, zaskakujące „mrowisko”, czy słynne sery korycińskie – każdy znajdzie tu coś dla siebie!

Po trzecie, unikaliśmy zatłoczonych atrakcji i nie zobaczyliśmy wszystkiego. SLOW!

Wieże widokowe, parki rozrywki, małe zoo i inne atrakcje zostawiliśmy innym. Nie znajdziecie tu o nich informacji. Ponadto, skupiliśmy się na Podlasiu południowym. Podróże w stylu slow wymagają czasu, a Podlasie jest spore i bogate w ciekawe miejsca. Północną część pozostawiliśmy na kolejny wyjazd.

Po czwarte, trzymaliśmy się Bugu.

I to był najlepszy pomysł. Rzeka uspokaja, koi zmysły, zmusza do refleksji. Zwłaszcza rzeka niemal pusta, ponieważ w tym rejonie stanowi, przez część swojego biegu, granicę z Białorusią. Woda spokojnie płynie przełomami, a jedyne napotykane łódki to straż graniczna.

Po piąte, lokalne historie.

Na Podlasiu niemal w każdym miejscu można dostrzec ślady wielokulturowości. Tej obecnej, jak i tej dawnej.

Święta góra Grabarka

to serce prawosławia. Jej początki nie są znane, a szczególnie zasłynęła podczas epidemii cholery w 1710 roku, zapewniając cudowne ozdrowienia. Do świętego miejsca pielgrzymi przynoszą niezliczone ilości krzyży, które robią niesamowite wrażenie.

Mizar. Cmentarz tatarski w Studziance

Mizar położony jest za wsią, w niewielkim sosnowym lasku, wzdłuż rzeki Zielawy. Już samo położenie sprawia, że miejsce to ma niezwykły nastrój. Cmentarz został założony prawdopodobnie po 1679 r., gdy Jan III Sobieski udzielił Tatarom zgody na osiedlanie się na tym terenie.

Drewniane cerkwie

Nie przemierzaliśmy Podlasia według listy „obowiązkowego zwiedzania”. Urocze, drewniane cerkiewki są w tak wielu wioskach, że po prostu zatrzymywaliśmy się, gdy pojawiały się na naszej trasie. Urzekła nas cerkiew w Koterce – tuż przy granicy białoruskiej, na uroczysku. Zaskoczyła ta w Jabłecznej, gdzie za głównym, dużym zespołem cerkiewnym ujrzeliśmy niewielką cerkiew zbudowaną wprost nad Bugiem.

Urocze wioski nadbużańskie

To one stanowią o powolnym uroku tego regionu. Mielnik to wioska z niezwykłą panoramą na rzekę,  miejsce do zakochania. Ruiny kościoła na wzgórzu, urocze chatki. Zwieńczeniem było tu przypadkowe odkrycie – lokalna Winnica Korol z zaskakująco dobrym regentem.

Po szóste, siódme, a nawet ósme.

Podlasie to raj dla miłośników powolności i przyrody, współistniejącej tu wielokulturowości. Wrócimy tu, żeby ponownie nieśpiesznie przemierzać nadbużańskie szlaki.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Spread the love