Przestrzeń wiatru

Gdy patrzę na islandzkie krajobrazy, przychodzą mi do głowy same spokojne, proste myśli. Pełne powietrza i oddechu. Pozwalające oddychać pełną piersią.

Wielkie, niczym nieograniczone przestrzenie. Miejsca swobodnej wędrówki wyobraźni. Góry, jak namalowane akwarele. Bezkresny horyzont, sprana szarość nieba, poczucie wolności, nieokreśloność, niedopowiedzenie.

Krajobrazy, które niosą spokój lub niepokój – zależnie od tego, co mamy w sobie. Z podróży przecież zawsze przywieziemy tylko to, na co pozwoli nam nasz własny umysł i stworzone przez nas samych ograniczenia.

Gdy słucham muzyki z Islandii, to w dźwiękach Sigur Ros, Bjork czy Emiliany Torrini słyszę przestrzeń i dźwięki ziemi, wydobywające się z wnętrza wulkanów, płynące od bezkresnego morza, nadchodzące ze słonym wiatrem. I tajemnicę, której pilnie strzegą mieszkańcy wyspy. Może to tajemnica przekazana przez elfy?

Gdy oglądam islandzki film, widzę ludzi żyjących blisko ziemi, w zgodzie z rytmem trudnej przyrody, w pogodzeniu z naturą. Widzę szare niebo, często samotność. I widzę miarę człowieka w relacji ze sobą samym.

To wszystko sprawia, że islandzkie obrazy chcę mieć obok siebie, w swojej małej przestrzeni, aby tchnęły w nią nieco magii.

Kerlingarfjöll. Adam Biernat, 2018. Islandia

„Kiedy po raz pierwszy usłyszeliśmy nazwę Kerlingarfjöll, zabrzmiała ona dla nas jak zaklęcie. Gdy okazało się, że Kerlingarfjöll to pasmo górskie przynależące do pewnego sędziwego systemu wulkanicznego, do tego położonego tuż przy lodowcu, mieliśmy pewność, że musimy je odwiedzić. Nasze pragnienie ujrzenia na własne oczy tajemniczo brzmiącego Kerlingarfjöll podsyciła jeszcze jedna rzecz. Położone jest ono w sercu wyspy zwanym Interiorem, hen daleko od głównych szlaków turystycznych. Oznaczało to jedno – podróż do Kerlingarfjöll musi być niesamowitą przygodą.

By tam dotrzeć, pokonaliśmy odludny teren, który prezentował się miejscami jak kamienna pustynia. Krajobraz był monotonny, niekiedy złowieszczy i jakby nieprzychylny wszystkim istnieniom. Podczas pokonywania tych szlaków mimo upływu godzin mieliśmy wrażenie, jakby wskazówki naszych zegarków wcale się nie poruszały.

Po podobnej podróży tym większe wrażenie zrobiło na nas wymarzone Kerlingarfjöll. Po kilkugodzinnej wędrówce przed naszymi oczami ukazał się nieprawdopodobny widok. Eksplozja barw i struktur przywodziła na myśl inną planetę. Pomiędzy malowniczymi szczytami kłębiła się para ulatująca prosto z wnętrza ziemi. Przedziwnym widokiem wydawały się przytulone do nich czapy śniegu. Całość robiła piorunujące i nierealne wrażenie miejsca stworzonego na potrzeby ekranizacji jakiejś baśni. Nie zawiedliśmy się – Kerlingarfjöll to właśnie jedno z miejsc, w których wizytę wspomina się przez długie lata. Już zawsze będzie się nam kojarzyło z rzucaniem czaru.” – cyt. Bite of Iceland.

Owcza ferajna. Adam Biernat, 2018. Grettislaug, Islandia

Latem spotyka się na Islandii owce dosłownie na każdym kroku. Gdy zima nareszcie odchodzi w niepamięć, a pogoda zaczyna sprzyjać, owcze stada wypuszcza się z zagród. Na wyspie nie ma za wiele drapieżników, które mogłyby uprzykrzać owcom życie, więc farmerzy są o nie spokojni.

Przez kilka pierwszych dni owce oswajają się z dopiero co nabytą wolnością i przechadzają po polach tuż przy swojej farmie. Z każdym dniem nabierają jednak coraz więcej odwagi i wkrótce zaczynają maszerować przez okoliczne góry i łąki. Rozpoczyna się ich letnia przygoda, którą najczęściej odbywają daleko od swojej przytulnej zagrody i znajomego poletka.” – cyt. Bite of Iceland.

*****

„Świat milczy
Brak ruchu w naszych głowach
Brzmi jak absolutna cisza
Nikt nie jest czujny
Nie ma szybkiego tempa
Absolutna martwa cisza

{…}

Zdajemy sobie sprawę, że to łatwe
Turyści i ja
wypełniamy góry
Echo kamieni
Echa w głowach
Na zewnątrz jest martwa cisza

{…}

Teraz siedzę stanowczo z gruntem pod nogami
Nadchodzi poranek
Ze spokojnym dużym pośpiechem
I mewa atakuje
I przełamujemy się do martwej ciszy

Sigur Rós – Dauðalogn

***

Zapraszam Was w krótką islandzką podróż po moim domu:

 

 

 

 

 

Spread the love