Zimowa odsłona salonu – gdy panuje zieleń i światło

Zimno wszędzie, ciemno wszędzie… za to dom wypełniony światełkami, pachnący pomarańczą z goździkami i korzennymi piernikami ma magiczną moc przyciągania. Zimową porą chętniej zamykam się w domu, a ten dom staje się miejscem, w którym odnajduję wyciszenie i spokój. Moim sposobem na stworzenie zimowej oazy jest wprowadzenie natury do wnętrza. Gdy brakuje mi długich spacerów i zieleni… zielenią otaczam się właśnie w domu : ).

Najbliższy mojemu poczuciu estetyki jest styl modern boho – nieco zwariowany, a pozwalający na łączenie pozornie nie pasujących do siebie elementów, eklektyczny, a jednak spójny.  Z drugiej strony pociąga mnie, wzywa wręcz, trend miejskiej dżungli (urban jungle). Życie wśród roślin nie tylko poprawia nastrój, ale jest również niezwykle korzystne dla zdrowia. Z jednej strony jasne tło, stonowane detale, a z drugiej mnóstwo roślin, zieleni, bliskość natury. Marzy mi się stworzenie przestrzeni, w której ton nadają rośliny. Kiedyś z pewnością się to uda : )

Co się zadziało w salonie w tym sezonie zimowym? Pierwsza zmiana, jak co roku: rośliny z salonu przeniosły się do innych pomieszczeń, w oszukiwaniu światła oraz ustępując niepodzielnie królującym, choć przez krótki czas, choinkom. W takim lesie czuję się spokojnie. Dobrze. Zwłaszcza, że w miesiącach zimowych kontaktu z naturą jest jednak mniej. Tuż po wejściu do domu obezwładnia mnie zapach świerkowych gałązek. Nie wygląd jest tu dla mnie najważniejszy, a właśnie ten zapach lasu. Dlatego też, wybieram co roku najprostsze świerki, od sprawdzonych dostawców, unikając egzotycznych piękności, spryskanych szkodliwymi preparatami dla zachowania trwałości. Jeden jedyny raz, wiele lat temu, kupiłam cudowne drzewko, które…. uwalniało szkodliwe zapachy. Dałam się uwieść estetyce, ten jeden raz. Od tej pory w moim salonie królują drzewka od sprawdzonych ogrodników, z korzeniami, które można później zasadzić w ogródku. Co kilka lat te same drzewka powracają do salonu na sezon zimowy z ogrodu : ).

Jeżeli zaglądacie do mnie częściej, to z pewnością zauważyliście dwie bardzo znaczące zmiany, które praktycznie zmieniły charakter tej przestrzeni. Po pierwsze, zniknęła szara ściana za sofą. Zrobiło się jaśniej, przestrzenniej, a cała przestrzeń parteru stała się bardziej spójna, spokojna.

Zmiana ta była, jednak, jedynie przygotowaniem do kolejnej, bardziej rewolucyjnej… tadammmmm! Zniknęła stara, wysłużona sofa. Nie do końca pewna, czy jestem gotowa na taką rewolucję, podjęłam ryzyko i… tak, to bym strzał w dziesiątkę. Dla wygody i mojego dobrego samopoczucia.

Na salony wjechała wielka sofa w butelkowozielonym kolorze. Wybór padł na sofę ze sklepu slf24.pl (Covex 3,5 osobowa, kolor Velluto 10 https://slf24.pl/sofa-3-5-osobowa-covex.html) i nie żałuję tej spontanicznej decyzji. Jak miło jest zapaść się w welurową miękkość, swobodnie rozciągając się na wygodnych poduszkach : ). Sofa ma prawie o pół metra długości więcej niż poprzednia, a jednak zmieściła się tu idealnie. Mimo sporych gabarytów, wkręcane nóżki dodają jej lekkości i wpasowują się w retro charakter mojego wnętrza. Dodatkowo, cieszy mnie fakt, że wszystkie meble są produkowane w Polsce, na zamówienie. Musiałam jedynie nieco powiększyć galerię ścienną, bo poprzednia wydawała się w tym towarzystwie zbyt mała. Nie mogę się nadziwić, czemu wcześniej nie zdecydowałam się na wprowadzenie tego koloru, który uwielbiam od lat.

Wszystkie te zmiany nastąpiły z korzyścią dla poczucia wygody, oczywiście. Dlaczego tak długo z tym zwlekałam? Nie wiem ; ) W końcu postawiłam w tym roku na mocną, wyrazistą zieleń. Shirin-yoku, którym zachwycam się od dawna. Dużo zieleni, bo wśród zieleni czuję się najlepiej. Takie wnętrze jest urządzone najbardziej po mojemu. Co ciekawe, właśnie przeczytałam, że indywidualizm został okrzyknięty wiodącym trendem roku 2021 : ) Może to czas na dalsze, odważne decyzje?

Do tej pory tylko zieleń roślin mnie otaczała, a teraz to właśnie sofa determinuje wystrój całego wnętrza. Wiem, że roślin będzie tu na pewno z czasem jeszcze więcej. A ponieważ, mimo wszystko, najbliższy jest mi kolorystyczny minimalizm, więc nie będzie to dalszego szaleństwa kolorystycznego, a jedynie neutralne tło dla nowego przybysza i może, jakieś drobne kontrastujące dodatki.

Przesilenie zimowe to czas, w którym często odczuwamy zmęczenie, apatię i ogólne osłabienie. To naturalne. Tak reaguje organizm na brak światła, niższe temperatury. Zamiast z tym walczyć, najlepiej jest… wykorzystać ten czas, dostosowując się do naturalnego rytmu skróconego dnia i wydłużonej nocy. Ciepły klimat zimowego wnętrza robią światełka. Uwielbiam wśród nich przechodzić wieczorem, gdy w tle słychać dźwięki delikatnego jazzu. Światło jest na szych szerokościach geograficznych bardzo potrzebne. Jego brak skutkuje depresją zimową.

Nie kupiłam żadnej nowej ozdoby w tym roku, zgodnie z filozofią less waste, natomiast w roli ozdób występują naturalne, znalezione podczas długich spacerów gałęzie świerku, szyszki, czy ostrokrzew. Są też orzechy, które można podjadać wprost ze stołu : ) Jako, że stawiam na rękodzieło, więc i ozdoby są po części własnego projektu i wykonania. Tu makrama, tam patyk ze szklanymi gwiazdami, które zawieszałam na choince od lat.

A teraz czas na sentyment. Końcówka roku sprzyja wspomnieniom, gdy myślimy o ciepłych wspomnieniach, o bliskich. W tym roku szczególnie będzie niektórych nam brakowało. Od czego jednak są fotografie? Sentymentalne drobiazgi, pożółkłe fotografie pozwolą przywołać czar minionych dni i poczucie bliskości. Tego Wam z całego serca życzę na nadchodzącą końcówkę roku.

 

Jak Wam się podoba nowa, bardziej zielona odsłona salonu? Zapraszam do galerii zdjęć : )

 

Spread the love