Uwielbiam podróże. Podróż to dla mnie pozostawanie w ruchu, przemieszczanie się. Blisko, daleko, bardzo daleko, czy tuż za rogiem. Nieważne. Moje całe życie to film drogi. Idę, jadę, wspinam się, zawracam, bo czegoś zapomniałam, doszłam do bramy, do której nie mam kluczy. Nie szkodzi, wrócę tu znowu kiedyś. Mam przecież czas.
Wracam w stare miejsca z nowym spojrzeniem, wracam z sentymentu, wracam, żeby sprawdzić, czy jest tak jak było, a może ładniej, a może coś przeoczyłam, a może teraz spodoba mi się coś innego? A może jest zawsze tak samo, tylko ja się zmieniłam?
Uwielbiam nowe miejsca, w każdym odkrywam coś nowego. Smutne jest podróżowanie zza szyby autokaru biura podróży z listą zabytków do zaliczenia. Wtedy zupełnie nie widzę świata. Podróż pod czyjeś dyktando pokazuje czyjeś o nim wyobrażenie, jest jak trójwymiarowy folder reklamowy. A ja lubię sama. Po swojemu. Usiąść , popatrzeć, porozmawiać ze sprzedawcą owoców. Zgubić się, wyobrazić sobie, że tu mieszkam. Porozmawiać z kelnerem w lokalnej knajpce. Kelnerzy wszystkich knajpek świata to kopalnia wiedzy, źródło mojego nieustającego zadziwienia. O świecie, o ludziach, o mentalności, o innej perspektywie. Porozmawiać z kelnerem w obcym kraju to jakby stanąć na głowie i spojrzeć na swój świat. Wszystko wygląda inaczej, choć niby cały świat jest w gruncie rzeczy taki sam, a ludzie żyją podobnymi smutkami i radościami. Lubię rozmowy z kobietami świata. Zawsze okazuje się, że cieszą nas te same rzeczy, rozmowy zaczynają się od koloru szminki, a po pięciu minutach okazuje się, że marzenia mamy takie same.
Uwielbiam góry. Góry są jak życie. Jedni widzą w nich udrękę, inni wyzwanie. Jedni kolejne etapy do pokonywania, inni kałuże, przez które można skakać. Czasem trzeba znaleźć się w dołku, żeby wdrapać się, spojrzeć za siebie, w dół i zachwycić się widokiem z góry. Kto się nie wdrapywał, ten nigdy nie zrozumie tej radości w spojrzeniu wstecz. Lubię góry i lubię ludzi, którzy się musieli wdrapywać w życiu. Nie takich, którzy urodzili się na górce, albo wjechali za szybką kolejką i zachłysnęli się rozrzedzonym powietrzem. Lubię tych, którzy się wdrapują każdego dnia i chociaż czasem marudzą, że ciężko, to nie zdają sobie sprawy, jakie głębokie i często pogodne jest ich spojrzenie.
Świat jest piękny lub brzydki, zależnie od tego, jak się na niego patrzy. A ja coraz bardziej lubię patrzeć, bo coraz bardziej ten świat mi się podoba. I o tym myślę sobie zawsze, jak uda mi się choć na chwilę wyrwać z miasta, choć na kilka godzin, jak w ostatnią upalną niedzielę.