Minęły czasy panowania dyni, nadszedł czas żurawiny, zimowej jaśnie pani królowej stołu.
Z piernikami to jest tak, że wymagają zagniatania, wycinania, ozdabiania, wielkiego sprzątania. A w dodatku, zamiast trafić do świątecznej puszki i grzecznie czekać na odpowiedni czas, znikają jak sen jaki złoty… W celu zmylenia czyhających podjadaczy można zastosować strategię divertimento i zrobić coś szybkiego i bardzo łatwego na pyszne pocieszenie i słodkie pokuszenie. Bez obawy, umiejętności kulinarne nie są wymagane – tego się po prostu nie da zepsuć.
Robimy ciasteczka owsiano-orzechowe z żurawiną. Nie masz czasu? Tak właściwie to nikt go nie ma (o tym niżej), możesz za to mieć ciasteczka. Też coś warte 🙂
Miksujemy: 150 g masła, ½ szklanki brązowego cukru, ¼ szklanki cukru pudru, 1 łyżkę cukru waniliowego.
Dodajemy: 1 jajko, 1 szklankę mąki, ½ łyżeczki proszku do pieczenia, 1 szklankę płatków owsianych (górskie są fajne), ¾ szklanki suszonej żurawiny, ½ szklanki posiekanych orzechów (pecan mniam, ale włoskie też okej).
Teraz trzeba to wszystko ugnieść w kleistą kulę. Na blachę pokrytą papierem do pieczenia wykładamy niewielkie placki (ja używam do tego dziecka, ale można ostatecznie zrobić to samemu). Nie formujemy za bardzo, bo one się i tak „rozjadą” w trakcie pieczenia. 20-25 minut pieką się w 150 stopniach.
Czekamy. Zaparzamy w tym czasie herbatkę oolong (nie ma zgody co do tego, czy jest to herbata czarna, niebieska czy czerwona, co dodaje jej tajemniczego uroku) i podczytujemy sobie, siedząc na blacie kuchennym:
Alicja ciężko westchnęła. „Chyba moglibyście zrobić ze swoim czasem coś lepszego – powiedziała – niż zadawać zagadki, na które nie ma odpowiedzi.”
„Gdybyś znała Czas tak dobrze, jak ja go znam – rzekł Kapelusznik – to nie gadałabyś, że on jest nasz! On jest tylko swój własny.”
„Nie rozumiem cię,” rzekła Alicja.
„A skąd masz rozumieć? – rzekł Kapelusznik, pogardliwie targnąwszy głową. – Chyba nie zamieniłaś z nim w życiu ani słowa.”
„Być może – powiedziała wymijająco Alicja – Ale znam lepsze sposoby zabijania czasu, na przykład lekcje gry na fortepianie.”
„A… no właśnie! – rzekł Kapelusznik. – To wszystko wyjaśnia. Czas nie lubi, żeby go zabijać! Gdybyś była z nim w lepszych stosunkach, zrobiłby dla ciebie z zegarkiem prawie wszystko, co zechcesz. Na przykład byłaby dziewiąta rano, czas na rozpoczęcie lekcji: a ty byś mu tylko szepnęła słówko i w mig wskazówki się kręcą! Wpół do drugiej, obiad!”.
– – –
No, dobrze, wyciągamy ciasteczka (jeśli się „zleją” to kroimy na blasze). I możemy czytać dalej. Miłego dnia : )
cyt. Alicja w Krainie Czarów, Lewis Carroll, „Zwariowana herbatka”, w przekładzie Roberta Stillera.
ps. Przepis na ciacha nie wiem skąd mam. Wszelkie prawa naruszone.