Święta slow i less waste – czy to możliwe?

Po niecieszącym się przesadną popularnością listopadzie, nadchodzi grudzień – cały na biało, w idyllicznej aurze i atmosferze powszechnie kojarzącej się z beztroskim dzieciństwem. Dla wielu to miesiąc najbardziej wyczekiwany w całym roku, a jednak często przynoszący zmęczenie i rozdrażnienie nadmiarem obowiązków. Jeżeli tak właśnie czujecie się co roku, to zapraszam do lektury, jak sprawić, żeby okres świętowania stał się prawdziwym czasem odprężenia – zarówno dla ciała jak i umysłu.

Zacznijmy od blasku…

Gdy tylko nastaną krótsze dni, gdy brakuje światła, migające płomienie świec, czy delikatne światełka doświetlające ulubioną przestrzeń mają nieocenioną moc ukojenia. Nie bez powodu, w bardzo wielu kulturach o tej porze roku obchodzone jest, w różnej postaci, święto światła. Według kalendarza juliańskiego 13 grudnia wypadała najdłuższa noc w roku, a radość z nadchodzących dłuższych, jaśniejszych dni jest świętowana do dzisiaj. Światło jest nam niezwykle potrzebne do zachowania dobrego samopoczucia, Jego brak może prowadzić do depresji zimowej. Powoduje wzrost poziomu melatoniny, przez co czujemy się senni i apatyczni. Mamy również wyraźnie zwiększoną ochotę na słodycze. Brak powstającej pod wpływem słońca witaminy D obniża odporność. Stąd też, dbałość o odpowiednie naświetlenie ma znaczenie wręcz terapeutyczne, przy okazji tworząc tę wymarzoną, magiczną atmosferę.

 

Następnym krokiem niech będzie zaplanowanie przyjemności.

Tak, właśnie. Nie obowiązków do „odhaczenia”, nie mycia okien i szorowania podłóg, a właśnie przyjemności. Warto je wpisać na listę „do zrobienia” choćby z bardzo prozaicznego powodu. Przy nadmiarze obowiązków, narzucanych sobie samemu wymogów i wyobrażeń na temat tego „co trzeba”, może okazać się, że po prostu brakuje na nie czasu i miejsca w grafiku zabieganego dnia. Miło jest rozpoczynać dzień od choćby drobnej przyjemności – to może być 15 minut z ulubioną muzyką, a może godzinny seans jogi. Przyjemności wpisane w każdy dzień można zaplanować również w formie kalendarza adwentowego, ale nie jest to konieczne. Proponowałabym potraktować kalendarz adwentowy bardzo umownie, nie wpisując do niego nienaruszalnych zadań, żeby nie stał się kolejnym uciążliwym obowiązkiem.

I wydzielenie czasu dla siebie.

Gdy dni są dłuższe, bardzie leniwe, czy to nie najlepszy czas na zmobilizowanie się do tego, na co zwykle brakuje czasu? Przełom roku sprzyja nowym aktywnościom. Od stycznia każdego roku rozpoczyna się szturm na siłownie i baseny. A gdyby tak wyprzedzić ten powszechny ruch i zacząć wcześniej, właśnie w trakcie okresu świątecznego? Aktywność fizyczna czy inne zajęcia własne sprzyjają również odejściu od stołu. Zabawa – terapia ze sztuką to najlepszy sposób na odreagowanie stresu. Ulubiona muzyka, spacer, domowe spa, a może po prostu chwila z książką, na którą wiecznie brakuje czasu? Wszystko to pozwala wyciszyć się, nabrać dystansu i… z radością powrócić do gwaru rodzinnego.

Największą bolączką grudnia jest zabieganie podczas wielkiego przygotowania do idealnych Świąt.

Co roku okazuje się jednak, że w ostatnich dniach grudnia, gdy godziny płyną wolniej, pomiędzy Świętami a Nowym Rokiem, czas spędzony z bliskimi jest znacznie cenniejszy niż setki uszek czy artystycznie lukrowanych pierników. Brzmi to banalnie, lecz ta prosta wiedza ma tendencję do chowania się za parawanem tradycyjnych wyobrażeń. No, chyba, że wygniatamy te pierniki wspólnie, doceniając krzywuski zagniecione przez maleńkie łapki, a nie aspirując do stworzenia arcydzieł sztuki cukierniczej. Arcydzieła, natomiast, dobrze jest kupić od rękodzielników, rzemieślników w swoim fachu, jednocześnie wspierając lokalne rodzinne firmy, żeby czyjeś Święta były równie udane jak nasze.

Spotkania z bliskimi to często to, na co czekamy najbardziej. Niech jednak nie będą udręką, a miło spędzonymi chwilami beztroski.

Zamiast godzinami stać w kuchni, przygotowując wymyślne potrawy, każdy zaproszony gość może przynieść coś smacznego, na przykład to, co najlepiej potrafi przygotować i co ugotuje, czy upiecze z radością. Przy czym umiejętności kulinarne, ani czas spędzony w kuchni nie są tu kluczowe – rarytasem może być gotowe ciasto z zaprzyjaźnionej cukierni. Miłym rozwiązaniem jest przygotowanie nieco większych porcji i podzielenie na niewielkie paczuszki dla pozostałych gości, aby mogli zabrać je do domu na kolejne dni. W ten sposób każdy oszczędza sporo czasu, a skłonność do podjadania pyszności zostaje zaspokojona. Tradycyjnie spotykamy się przy stole biesiadując. Gdy rodziny są większe, a wizyt sporo, można zaproponować spędzenie choć części czasu na świeżym powietrzu. Czy wspólny spacer pomiędzy kolejnymi wizytami nie będzie dobrym pomysłem?

Nie byłabym sobą, nie zastanawiając się nad ekologią. Czy można o niej pamiętać podczas grudniowego szaleństwa?

Grudzień to tradycyjne światowe święto konsumpcjonizmu – największe zakupy żywieniowe, marnowanie żywności, prezenty, często niestety nietrafione, opakowania, błyszczące folie, fajerwerki, sztuczne ognie… Spróbujmy temu choć w pewnym stopniu zaradzić!

Choinka – sztuczna, czy prawdziwa? Niestety, uczciwie pisząc, najlepszy wybór to… żadna. Jeżeli jednak zapach świerku w domu przyczynia się do poprawy nastroju, pomagając przetrwać ponury czas braku słońca, a sama choinka jest ważnym symbolem? Podpowiem Wam moje rozwiązanie. Wybieram niewielkie choinki w donicach, pochodzące ze sprawdzonego centrum ogrodniczego. Nie mają podciętych korzeni, jak te marketowe, więc jest szansa, że przyjmą się posadzone w ogródku lub w innym wybranym miejscu w przypadku braku własnego ogródka. Wielokrotnie już ta sztuka mi się udała, choć muszę uczciwie przyznać, że nie za każdym razem. Najlepiej sprawdzają się tu choinki młode, niewielkich rozmiarów, w sporych donicach. Co do ozdób, wykorzystuję te, które mam od lat. Z nowości, wybieram ozdoby w stylu eko – uzbierane gałęzie, naturalne szyszki, jemiołę, gałęzie ostrokrzewu, czy gwiazdy wycięte z papieru. To naprawdę wystarczy do stworzenia uroczystego klimatu. Gałązki świerku wkładam do zwykłych, uniwersalnych wazonów, czy prostych naczyń. Sprzyja to również ograniczeniu przechowywania w domu niepotrzebnych przedmiotów. Szkoda miejsca na przechowywanie przez cały rok przedmiotów, które potrzebne są zaledwie przez kilka dni w roku.

Zmorą wszelkich Świąt jest marnowanie jedzenia. To wina kultury nadmiaru i złego planowania. Gdy w dzisiejszych czasach nie głodujemy przez okres zimy, często żyjemy z niedoborem ruchu, to 12 tradycyjnych potraw okazuje się przeżytkiem. Na dodatek, dużo – to często taniej, gorszej jakości niż na co dzień. Tradycja tradycją, ale może wystarczyłyby trzy, za to pyszne, wyjątkowe potrawy, z produktów pochodzących od sprawdzonych dostawców, a nie kupowane masowo? Dobrej jakości, zdrowa żywność nie jest tania i warto to również wziąć pod uwagę. Jeżeli jednak tradycja jest najważniejsza, to warto tak zaplanować potrawy, aby można je było zamrozić, zamiast wyrzucać. Nadmiar jedzenia można również umieścić w coraz bardziej popularnych lodówkach społecznych lub… zamieścić ogłoszenie na lokalnych portalach społecznościowych. Zawsze znajdzie się ktoś, kto z wdzięcznością skorzysta z darowanej żywności.

Czy mały, czy duży, przyznajmy, każdy czeka na prezenty ;). To może niech będą po prostu symboliczne? W opakowaniach bez plastiku. Tu sprawdzi się zwykły papier pakowy, czy kartony z odzysku, po przesyłkach kurierskich. Pięknie ozdobią je własnoręczne rysunki, napisy, pieczątki, gałązki, sznurek jutowy, czy kawałki niepotrzebnego materiału. Kreatywność i spersonalizowane podejście przy prezentach zawsze jest mile widziane, a obdarowany z pewnością doceni czas włożony w przygotowanie prezentu. CO do samego prezentu, jeżeli nie wiadomo, z czego ucieszyłby się obdarowany, na pewno sprawdzą się wykwintne domowe przetwory, smakołyki, wino, wyjątkowa kawa, czy herbata. Taki prezent, nawet jeżeli nie trafi w gust obdarowanego, nie zmarnuje się – może trafić na wspólny stół, czy jako prezent dla kogoś innego. Natomiast nietrafiony sweterek czy prezent „dla domu” raczej trafi do kąta, a po jakimś czasie, niestety, do śmieci.

Mam nadzieję, że te kilka podpowiedzi, jak spędzić okres świąteczny bez szkody dla stanu ducha, samopoczucia i środowiska sprawią, że Twoje Święta będą naprawdę wyjątkowe, spokojne, bez pośpiechu, czy wyrzutów sumienia. Przede wszystkim, powiedz sobie, nic nie muszę! Ciesz się podarowanym czasem, odpuść sobie i innym. Co to znaczy idealne święta? Według mnie to święta pełne uśmiechu, radości, bliskości, ciepła. Nieważne, że atłasowa sukienka nie jest odprasowana jak w reklamie, a makowiec nie wyrósł jak na zdjęciu z książki kucharskiej. Okres przesilenia zimowego, gdy musimy radzić sobie z niesprzyjającymi organizmowi warunkami, osłabioną odpornością, przemęczeniem końcem roku najlepiej jest spędzić po swojemu, dbając o wewnętrzny dobrostan –  swój i swoich bliskich. Takich Świąt Wam wszystkim życzę z całego serca.

– – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

Wpis powstał na zaproszenie marki

Cono Sur

– win ekologicznych, wegańskich, w zgodzie z naturą, w ramach programu Ve Eco.

Ve Eco to autorski projekt łączący działania proekologiczne, mające na celu życie w zgodzie z rytmem ziemi, z miłością do wina. Projekt VE ECO obejmuje szereg działań wywierających pozytywny wpływ na ekologię. Działania firmy TIM S.A. (polskiego dystrybutora marki Cono Sur) obejmują wykorzystanie do produkcji artykułów POS materiałów pochodzących ze źródeł ekologicznych i z recyklingu, budowanie świadomości ekologicznej wśród pracowników, klientów i konsumentów, ograniczanie śladu węglowego, segregowanie odpadów, współpracę z instytucjami działającymi na rzecz ochrony środowiska, wspieranie organizacji 4Ocean i Arka.

Z MIŁOŚCI DO WINA, W ZGODZIE Z NATURĄ.

https://www.conosur.pl/

 

 

Szukasz więcej inspiracji? Zapraszam również na wpis:

https://www.natunaturally.com/blog/ksiazka-pod-choinke-dla-slowlifowca-dla-kazdego-wlasciwie/

Spread the love